Podziel się wrażeniami!
Witam, w trakcie urlopu moja kamera nagle przestała działać. Wyłączyła się i pojawił się komunikat o konieczności odłączenia/włączenia źródła zasilania, co uczyniłem. Niestety kamera ponownie wyłaczyła się. Uznałem, że jest uszkodzona, odłączyłem akumulator i przestałem jej używać. Uznałem, że awaria jest wynikiem podłączenia nowego akumulatora autoryzowanego przez Sony, który zakupiłem bezpośrednio przed wyjazdem. Po powrocie sprzęt oddałem niezwłocznie do serwisu z prośbą o naprawę. Wstępnie zakwalifikowano awarię jako błąd oprogramowania, które wymaga reinstalacji. Po paru dniach otrzymałem telefon, że kamera wymaga wymiany "elementu optycznego", który został juz zamówiony, a po następnych paru dniach następny telefon, którym zawiadamiano mnie z kolei, że uszkodzona jest płyta główna i muszę ponieśc koszt naprawy, gdyż uszkodzenie jest wynikiem zalania kamery i na dowód tego mają zdjęcia, które mogą mi przysłać. Podziękowałem zarówno za zdjęcia jak i za naprawę, której koszt oscylował w granicach 50% wartości zakupowej kamery, czyli ok. 2500 zł. Kamera nie była zalana i to wiem, nie używałem jej w czasie deszczu i w ogóle rzadko jej używałem. Zatem jeżeli przyczyną jest "zalanie" to mogło do niego dojść wyłącznie w czasie, gdy sprzęt był w serwisie. Oddając kamerę do naprawy nie stwierdzono przecież na jej obudowie żadnych uszkodzeń wynikających z nieprawidłowego użytkowania. Nie stwierdzono też objawów zalania we wstepnej fazie naprawy, gdy zamawiano do niej "element optyczny". Wiem, że jako klient mam niewiele szans na sukces reklamacji, bo nie mogę udowodnić, że kamery nie zalałem, a w serwisie mogli mi bezkarnie zrobić co chcieli. Nie rzucam bezpodstawnych oskarżeń, ale nie widzę innego sposobu wyjasnienia zaistniałych okoliczności. A gwarancja? Najlepsze, że przy sprzedazy namówiono mnie jeszcze do zakupienia "przedłuzonej gwarancji". Kupiłem coś co w praktyce w ogóle nie istnieje. To już jest czyste oszustwo. Każdego będę przestrzegał przed zakupem czegokolwiek o nazwie "Sony". Siebie też.
Witam.....
No cóż...... jeśli jesteś pewien, tzn, że nigdy kamery nie zalałeś to nie możesz odpuścić tego tematu. Sam zresztą twierdzisz, że serwis najpierw skasyfikował awarię jako błąd systemu optycznego, potem stwierdził, że to płyta główna. Oczywiśie nie twierdzę, że tak nie mogło się stać, ale dołóż wszelkich starań aby po prostu Cię nie oszukano.
Opowiem swój przypadek. Z serwisu firmy Fuji korzystałem trzy razy - dwa razy wzorowo - trzeci raz dla mnie oszustwo tzn. - wysłałem aparat twierdząc, że ma on poważne problemy z łapanie ostrości - na dowód przesłałem także zdjęcia na płytce (okazuje się, że nikt nie oglądał - tak twierdził serwisant bo ich to nie interesuje). Po dwóch tygodniach dostaję aparat z serwisu z adnotacją, że nastąpiła regulaja itp. Ok myślę sobie, pewnie będzie cacy - robię jednak zdjęcie i numer zdjęcia jest w kolejności następny po tym jak oddałem aparat do serwisu (numer ostatniej fotki sobie zapisałem).
Dzwonię do serwisu z prośbą o rozmowę z serwisantem - nie lada sztuka aby przekonać panią, że ta rozmowa będzie miała sens, ale udało się. Dziękuję panu za naprawę (pan się oczywiście cieszy) i proszę o informację jak ta kalibracja się odbywa, czy robi się fotki itp. Pan, a jakże opowiada, że mają jakieś tablice, urządzenia i obowiązkowo robią zdjęcia bo jak inaczej stwierdzić, że wszystko jest OK. To ja, niesforny klient pytam się : jak to jest, że aparat którym zrobiłem w domu zdjęcia zrobił je z numerem następnym po ostatnim zdjęciu w domu przed oddaniem go do serwisu. Cisza......pan twierdzi, że to niemożliwe........ ba ma pan rację mówię, niemożliwe jest to, że Pan cokolwiek zrobił, a na pewno nie wykonywał serii zdjęć o których mówił.
To tak na marginesie..... jeśli jesteś "na prawie" nie daj się oszukać. Nikt nikomu łaski nie robi, a wiem, że serwis czasami ma problemy ze zrozumieniem swojej roli (znam także klientów, którzy wymuszają na serwisie naprawę czegoś co było wynikim ich ewidentnego zaniedbania - tego także nie popieram).