Podziel się wrażeniami!
Tego dnia miałem okazję zetknąć się ze świątynią dwukrotnie. Najpierw krótko po wschodzie słońca ujrzałem ją z góry, podczas rejsu balonem nad zachodnimi Tebami. Było już o tym w moim opowiadaniu „Nad Luksorem”.
A powtórnie już z ziemi, dwie godziny później.
Budowla wzniesiona była w XV w. p.n.e., jako świątynia grobowa królowej Hatszepsut, która była władczynią Egiptu z XVIII dynastii - w okresie Nowego Państwa. Po śmierci Totmesa II, Hatszepsut, która była jego była żoną, objęła regencję nad małoletnim Totmesem III (nie był jej synem), ale zasmakowawszy we władzy szybko ogłosiła się faraonem. Losy królowej, a także władców z tego okresu są dobrze poznane i stanowią interesującą lekturę historyczno-obyczajową. Ówczesne zawiłości w relacjach rodzinnych zadziwić mogą nawet dziś, skoro Hatszepsut dla Totmensa III była jednocześnie ciotką, macochą i teściową. To fascynujące historie. Polecam!
Grobowiec Hatszepsut został wykuty w ogromnym masywie skalnym, a przy skałach dobudowano świątynię. Bardzo nieliczne są tu tak typowe dla innych świątyń egipskich okrągłe filary z ozdobnymi kapitelami. Dominują linie proste i kąty proste.
Natomiast wspólne z innymi świątyniami są rodzaje zdobień: reliefy i hieroglify. Wiele z nich, zwłaszcza pod arkadami poszczególnych pięter, zachowało swoje kolory. Wprawdzie barwienia reliefów i hieroglifów są miejscami mocno uszkodzone, ale jednak w sumie stanowią nadal piękne dzieło.
Filary występujące na fasadach mają przekrój wyłącznie prostokątny.
Zdobienia ścian wewnątrz arkad to prawdziwa bajka.
Freski są piękne także we wnętrzu tej małej krypty na niższym piętrze.
Główna krypta grobowa Królowej Hatszepsut nie była wprawdzie dostępna dla turystów (przed wejściem umieszczono tradycyjny sznur), ale sam portal - uwzględniając upływ czasu, tj. ok. 3500 lat – zachował się wspaniale.
Na zdjęciu poniżej fragment wewnętrznego, niewielkiego dziedzińca przed wejściem do krypty Hatszepsut.
Fasada arkadowa najwyższego piętra wyposażona była niegdyś w liczne posągi przedstawiające Hatszepsut w pozycji Ozyrysa, jednak nie wszystkie przetrwały. Nie mamy dowodów na to, w jakich okolicznościach, te akurat posągi zniknęły, ale historia informuje nas, że następca Hatszepsut, Totmes III w odwecie wobec ciotki-macochy-teściowej nakazał usuwać jej wizerunki. Więc może to on miał w tym swój udział?
A oto sprawczyni owego zamieszania w historii Egiptu – królowa Hatszepsut w (uszkodzonej) koronie zjednoczonego państwa, zwanej „pschent”. Głowa jest najprawdopodobniej ocalałym fragmentem jednego z zaginionych posągów.
Dwa ostatnie zdjęcia prezentacji wykonane zostały, w znajdującej się nieopodal świątyni Hatszepsut, pracowni pamiątek. Zainspirowana, historią pobliskiej świątyni, wyobraźnia - nie pozwala wykluczyć, że któryś z pracujących, widocznych na zdjęciu, może być dalekim potomkiem artysty, który ozdabiał tutejsze przybytki świątynne w zamierzchłych czasach.
Jak widać, starożytność nie umarła i ma się całkiem dobrze.
I jeszcze w kwestii techniki fotografowania. Dodaję ten wątek w obecnym wpisie, ponieważ ostatnio zostałem o to zapytany przy okazji mojego opowiadania o zwiedzaniu świątyni w Karnaku (dziękuję Lajam!). I tam, na wypadek, gdyby początkujący fotoamatorzy mieli pytania, opisałem moje główne zasady ustawień aparatu. Uznałem więc, że tutaj też coś muszę wstawić.
Otóż zasadniczo wszystkie zdjęcia wykonywane podczas wycieczek po Egipcie były zdjęciami „z ręki” i powstawały spontanicznie z marszu. W takich warunkach, jakie miałem w plenerach egipskich, w świetle dnia, czyli w ostrym świetle - zdjęcia są w stanie wykorzystać w aparatach jedynie dość ograniczony zestaw opcji ustawień.
Tryb fotografowania P (nigdy pełny automat!!!). Lampa błyskowa – wyłączona opcja automatyczna (na wszelki wypadek). Generalnie lampę używałem dopiero w ostateczności i tylko w ciemnych wnętrzach na bliski dystans, a w świątyni Hatszepsut wszędzie było jasno, więc lampa była bezczynna. Lampa teoretycznie mogłaby się przydać w słoneczny dzień jedynie wtedy, gdyby się przydarzyła potrzeba wykonania zdjęcia na bliski dystans pod słońce. Błysk rozjaśniając głębokie cienie, zmniejsza zbyt wielkie kontrasty.
ISO – otwarty teren 100, a gdy zdjęcia wypadały w zacienionych miejscach, wystarczało 200. To lekkie podwyższenie wartości ISO (i każde inne, gdyby było wymagane) było podyktowane głównie potrzebą nie wydłużania czasu migawki, aby nie było obawy o poruszenie zdjęcia (zamazanie). Mniej wprawni, przy zdjęciach z ręki, nie powinni wydłużać czasu migawki ponad 1/30-1/25 sek. Potem każdy powinien próbować, jak mu się uda wykonać nieporuszone zdjęcie przy czasie nieco wydłużonym. Ale wszystko oczywiście w założeniu, że fotografuje się obiekty statyczne, a zabytki i krajobrazy oraz sceny pozowane są takimi z definicji.
Obiektyw typu zoom. Taki dobry spacerowy zoom. Praktycznym rozwiązaniem jest posiadanie na wycieczkach zooma 7-10 krotnego (dotyczy aparatów o wymiennych obiektywach). Daje to wystarczającą elastyczność w kadrowaniu. Zoom trzykrotny, który jest typowy dla podstawowych obiektywów kitowych w lustrzankach, może okazać się niewystarczający, a trzeba pamiętać, że w marszu podczas wycieczek zorganizowanych, czasem nie ma okazji do zmiany obiektywów. Użytkownicy zaawansowanych kompaktów, gdzie krotność zooma sięga 30 i więcej, nie mają tu problemu. Często zdarzało się - tak, jak to miałem w ciasnych przestrzeniach świątyń egipskich, że kąt widzenia obiektywu siedemdziesiąt kilka stopni (przykładowo odpowiednik ogniskowej 18mm dla matrycy APS-C), to było stanowczo za mało. Ale wtedy szerszym kątem nie dysponowałem.
Super zdjęcia!